Moodboard nad biurkiem marzył mi się od dawna. Nasze biuro musiało jednak przejść sporo transformacji abym w końcu mogła znaleźć odpowiednie miejsce na moją tablicę inspiracji. Kiedy ściana została w końcu wybrana nie zostało już nic innego jak znalezienie kratki i przystąpienie do jej ozdobienia.
Moodboard czyli co?
Dla tych którzy nie spędzają większości dnia na Pintereście moodboard to innymi słowy (czyli polskimi) tablica inspiracji. Można sobie po prostu na ścianie zrobić kolaż z inspirujących nas zdjęć czy plakatów i przykleić je np. washi tape. Bardziej zaawansowana wersja moodboard to właśnie metalowa kratka do zawieszania plakatów, obrazków, okularów czy czego tam jeszcze sobie zapragniecie. Takie kratki można oczywiście kupić gotowe. Wystarczy jedynie zapłacić około 100 zł, a następnie zagonić męża do powieszenia jej w odpowiednim miejscu na ścianie. Zanim jednak klikniecie na przycisk KUP w jakimś sklepie internetowym to spieszę donieść, że taką samą kratkę możecie mieć za jakieś 10 zł.
Jak zrobić moodboard?
Aby mieć kratkę w nieco bardziej przyzwoitej cenie należy pojechać do marketu budowlanego i zaopatrzyć się w siatkę zbrojeniową która kosztuje ok. 8-10 zł. Następnie należy poprosić męża o przycięcie kratki na odpowiedni wymiar i pomalować je farbą w spray’u na czarno lub na biało.
Dalej tak jak w wersji droższej należy zagonić męża do zawieszenia kratki na wybranej ścianie. Na koniec pozostaje nam już tylko ozdobienie naszego grid moodboard.
Jak ozdobiłam moją tablicę inspiracji?
Muszę przyznać że moodboard przycięty, pomalowany i powieszony został już parę miesięcy temu. Jednak wciąż nie mogłam się zdecydować jak go ozdobić. Na początek zamówiłam drewniane klamerki na Allegro ponieważ w biurze podobnie jak w salonie zaczęły się pojawiać drewniane dodatki.
Potem spędziłam miesiące na poszukiwaniu botanicznych plakatów ponieważ wymarzyłam sobie, że biuro zamienię w miejską dżunglę. Kupiłam już nawet stos sukulentów i innych roślinek… które (niech spoczywają w spokoju) nie dożyły urban jungle w biurze. Wszystko dlatego że Chéri nie pozwolił przemalować mi naszej ślubnej Moppe która służyła za księgę gości. Moppe kupiłam dwie. Jedna miała zostać drewniana, naturalna a druga miała być czarna. W między czasie był nasz ślub rose quartz – serenity i Moppe stała się niebiesko – różowa, a Chéri twierdzi że to pamiątka i nie daje jej ruszyć.
Musiałam więc znowu zmienić koncepcję na biuro i moja część stała się słodko różowa. Zrobiłam sobie trochę landrynkowo – walentynkowych mini plakatów i kalendarz. Tabliczkę z napisem „Home is where your Wifi connects automatically” (dom jest tam gdzie automatycznie podłączasz się do wifi) kupiłam przypadkiem w L’eclerc’u a światełka ukradłam z lustra w przedpokoju gdzie i tak rzadko były używane.
To zdecydowanie nie jest ostateczna wersja aranżacyjna. Jestem pewna że będzie się zmieniać wielokrotnie. Taki moodboard jest naprawdę bardzo praktyczny: można zawiesić jakieś hasła motywujące – jakby to komuś miało pomóc czy listy rzeczy do ogarnięcia. Ale przede wszystkim to po prostu świetna ozdoba na ścianę nad biurko.