Do tej pory nie gościliśmy na noc zbyt wielu osób. Głównie była to rodzina Chéri z Francji, którą lokowaliśmy na sofie w biurze. Odkąd jednak mój mąż pracuje z domu to rozwiązanie okazało się mało praktyczne, gdyż blokowało mu dostęp do miejsca pracy w trakcie pobytu gości. Stąd gdy rodzice Chéri postanowili przyjechać do nas na Wielkanoc stało się jasne że musimy stworzyć dla nich odrębny pokój gościnny.
Pokój gościnny
Gdzie?
To nie jest tak, że problemem jest u nas miejsce 🙂 Jak zapewne pamiętacie nie mamy dzieci więc dwa pokoje są praktycznie nieużywane. Pardon jeden pokój jest pokojem Freyi (naszej kotki) a drugi (jakby to powiedzieć ładnie?) graciarnią.
Na pierwszy rzut oka prostsze wydawało się ulokowanie gości w pokoju Freyi który był w lepszym stanie jednak nie zdecydowaliśmy się na to rozwiązanie. Przede wszystkim dlatego że Freya ma widok z tego pokoju na całą ulicę i strzeże naszego domu… żartowałam. Chodzi o to że w tym pokoju oprócz standardowych okien mamy jeszcze takie malutkie uchylne na które nie powiesi się zasłon. Musielibyśmy zamawiać na nie żaluzje lub rolety i szczerze mówiąc nie chciało nam się w to bawić. Pomysł na pokój gościnny był taki, aby zrobić go jak najniższym kosztem i jak najszybciej a zanim bym się zdecydowała jak zasłonić to okno to pewnie rodzice Chéri już by wyjechali.
Zakres prac
Kiedy już zdecydowaliśmy że pokój gościnny znajdzie się w graciarni to stanęły przed nami dwa poważne zadania: opróżnienie pokoju oraz zrobienie na nowo jednej ze ścian. Jakiś czas temu zauważyłam na jednej ze ścian sporą plamę, myślałam że to zalanie ale okazało się (na szczęście?) że to tylko odparzony tynk. Tata z Chéri wzięli więc na klatę rozwalenie połowy ściany (w sensie skuli odparzony tynk) a potem narzucili nowy i zaszpachlowali. Niestety do malowania nie było już chętnych więc ten zakres prac spadł na mnie.
Kiedy ściana została skończona a pokój odgracony i wysprzątany przyszła kolej na zaaranżowanie minimalistycznej sypialni, w której mieli nocować rodzice Chéri przez dwa tygodnie.
Aranżacja
Papierową lampę wraz z osłonką kupiłam już dwa lata temu! Miał to być projekt DIY do naszej sypialni. Nie muszę chyba dodawać że nigdy nie powstał. W każdym bądź razie lampa okazała się jak znalazł do pokoju gościnnego. Może nie jest szczytem designu ale uważam że wygląda lepiej niż dyndająca żarówka i wpasowała się w klimat minimalistycznej sypialni.
Kolejną istotną sprawą było zasłonięcie okien. Francuzi, szczęśliwi posiadacze okiennic w domach czy mieszkaniach są mega wyczuleni na spanie „w jasnościach”. Postanowiliśmy zatem w szwedzkiej sieciówce zakupić identyczny karnisz jak mamy w sypialni oraz zasłony zaciemniające. I tutaj przyznaję że strzeliłam trochę gafę. Pojechaliśmy z założeniem kupienia zasłon Majgull które mamy w sypialni i super się sprawdzają ale w wersji nieco jaśniejszej. Nie wiem co mnie podkusiło w sklepie żeby kupić jednak inny model w zimnych szarościach. Zasłony nie są złe ale niestety nie zaciemniają aż tak jak Francuzi by sobie tego życzyli…
Położyliśmy rodziców Chéri na kanapie którą przenieśliśmy z biura. Jedyne co zmieniliśmy to tyle że na stale stała rozłożona a także ściągnęliśmy z niej boki aby zajmowała mniej miejsca.
Do przechowywania ciuchów rodzice Chéri dostali komodę w której mój mąż przechowywał do tej pory tysiące „super potrzebnych” kabli. Na komodzie ustawiłam górę mojej toaletki (ja przywiesiłam sobie lusterko na sznurku) aby rodzice mieli się gdzie przeglądnąć.
Taboret który posłużył za szafkę nocną to stołek który parę lat temu wykonał dla mnie tata. A drabinkę wygrałam kiedyś w konkursie. Za lampki nocne posłużył sznur z żarówkami z Ikei, który kupiłam właściwie do jadalni ale wypożyczyłam go na razie do sypialni gościnnej. Tak naprawdę jedyne koszty metamorfozy pokoju gościnnego to karnisz i zasłony.