Site icon Projekt Dom

Oficjalnie żegnamy stare mieszkanie w bloku

mieszkanie w bloku

Jak wiecie w zeszłym roku moi rodzice kupili nowe mieszkanie. Jest to trzecie mieszkanie w bloku rodziców – w zamyśle to  docelowe, zrobione nie dla wroga czy przyjaciela tylko właśnie dla nich. Stare mieszkanie (nr 2) zostało sprzedane a klucze oddane. Jakiś etap się zakończył, kolejny zaczął. I mimo że cieszę się ogromnie szczęściem rodziców to jednak trochę mi żal starego mieszkania i dlatego postanowiłam poświęcić mu dzisiejszy post i oficjalnie się z nim pożegnać.

Stare mieszkanie

Trochę historii

Nasze pierwsze mieszkanie miało 2 pokoje (salon, w którym spali rodzice oraz mój pokój), ślepą kuchnię i malutką łazienkę, w której nie zmieściła się nawet umywalka. Było one usytuowane w ścisłym centrum i miało 36m2. Uwielbiałam to miejsce ponieważ moja szkoła była tuż za rogiem, do babci miałam 10 min spacerkiem a na podwórku pełno koleżanek.

Kiedy miałam 8 lat na świecie pojawił się mój brat i wówczas stało się jasne, że mieszkanie nr 1 jest dla nas za małe. Po dwóch latach poszukiwań i równo w moje 10. urodziny przeprowadziliśmy się do mieszkania nr 2. Miało ono 3 pokoje (salon, pokój brata i mój pokój), małą ale widną kuchnię i łazienkę. Niestety mieściło się około 15 min jazdy autem od mieszkania nr 1 i to była dla mnie prawdziwa katastrofa. Nagle okazało się, że do szkoły i babci muszę dojeżdżać 30 min tramwajem a na osiedlu nie miałam żadnych koleżanek. Miałam jednak swój własny (niedzielony z bratem) pokój.

Remonty

Mieszkanie nr 2 było w kiepskim stanie gdy się do niego wprowadziliśmy. Każdy pokój wymagał gruntownego remontu na czym właściwie upłynęły nam kolejne lata. Na pierwszy ogień poszła łazienka. Pamiętam, że przez parę miesięcy rodzice nie mogli się zgodzić co do koloru kafelek. Mama chciała zielone a tato niebieskie. W końcu jak przystało na porządne małżeństwo poszli na kompromis i położyli szare kafelki, co po latach okazało się najtrafniejszą decyzją.

W przedpokoju rodzice postanowili położyć panele mdf na ściany, tak modne w tamtych latach. Pamiętam ten kurz i brud kiedy tato z zaprzyjaźnionym fachowcem podkuwali tynki aby zamontować drewniane deski na których następnie mocowało się panele. Wszystko po to aby nie pomniejszać pomieszczenia.

Efekt końcowy malowania

W kolejnych miesiącach przyszła kolej na kuchnię. Pamiętam, że to ja wypatrzyłam salon BRW i cudowną kuchnię oczywiście w kolorze olchowym w którym od razu się zakochaliśmy (jak notabene 3/4 Polaków). W nowej kuchni stanęła też nasza pierwsza zmywarka! Była wprawdzie malutka (45cm szerokości), ale zakończyła boje rodzinne o to kto zmyje naczynia a kto będzie wycierać.

Następnie przyszła kolej na odświeżenie pokoi i pozbycie się ze ścian 5 warstw tapet. Pokój mojego brata stał się niebiesko-żółty, mój – pomarańczowy a salon – żółty. Potem rodzice pozbyli się również płytek PCV z podłóg i położyli panele podłogowe. I tak zleciało nam około 5 lat…

Druga fala remontów przypadła już na okres moich studiów i po mojej wyprowadzce. Panele w przedpokoju mama przemalowała na biało, mój dawny pokój stał się sypialnią rodziców, w kuchni rodzice pożegnali się z olchowymi meblami BRW a pokój brata przeszedł metamorfozę z pokoju dziecięcego na pokój studenta. Salon rodzice przemalowali na biało, zmienili kanapę oraz stół i krzesła, zrobili stolik kawowy, na ścianie zawisła galeria a szafka rtv przeszła metamorfozę. Zmiany i metamorfozy nie ominęły nawet nieszczęsnego, bardzo wąskiego balkonu.

Tak prezentuje się kącik do siedzenia po metamorfozie.

Pożegnanie

Mój brat stwierdził że najbardziej przeżywałam przeprowadzkę rodziców na mieszkanie nr 3, co strasznie go dziwiło biorąc pod uwagę że już tam nie mieszkałam. I wiecie co? Coś chyba w tym jest. Mimo że bardzo się cieszę szczęściem rodziców to jednak mieszkanie nr 3 nie jest już również „moje”. Nie ma w nim mojego pokoju i nie będę w nim mieszkać z rodzicami i bratem.

To właśnie z mieszkaniem nr 2 mimo ciężkich początków związanych z brakiem koleżanek i odległością od centrum mam najwięcej wspomnień. To tutaj mieszkaliśmy najdłużej wszyscy razem, całą czwórką. To tutaj bawiliśmy się w chowanego na 45m2. To tutaj w przedpokoju odbywały się niezapomniane bitwy śmigusowe-dyngusowe – właśnie dzięki niemodnym panelom na ścianach, ponieważ nie moczyły się jak tapety w pokojach i mama pozwalała lać na nie wodą. To właśnie w mieszkaniu nr 2 w salonie graliśmy w piłkę nożną aż tak że sąsiadka z dołu waliła w rury. To tutaj odbywały się moje niezapomniane imprezy urodzinowe i Andrzejki. To tutaj odkryłam moją pasję do języków obcych i podjęłam decyzję o wyjeździe na studia do Niemiec. W tym mieszkaniu Chéri po raz pierwszy spotkał moich rodziców a ja spędziłam moją ostatnią noc przed ślubem. To tutaj przyjęłam błogosławieństwo od rodziców przed ślubem.

Nie smucę już więcej tylko pozwolę Wam pooglądać zdjęcia mieszkania po ostatnich metamorfozach.

25
Exit mobile version