Znacie tą teorię na temat etapów przejściowych w związkach po 3 tygodniach, 3 miesiącach i 3 latach? Jako że na początku grudnia minęły 3 lata odkąd mieszkamy w naszym domu, a ponadto właśnie rozpoczęliśmy Nowy Rok co nieodłącznie łączy się z pokusą robienia wszelkich podsumowań, postanowiłam dzisiaj pokazać Wam 6 błędów które popełniłam w naszym domu. Zapraszam do lektury!
6 błędów które popełniłam w naszym domu
#6 czarna ściana w biurze
Nasz gabinet pełni funkcję biura zarówno dla mnie jak i dla Chéri. Od początku marzyło mi się aby w tym pomieszczeniu każde z nas miało własną strefę która będzie zaaranżowana zgodnie z naszymi gustami. Moja część miała być bardziej kobieca i jasna. Część Chéri miała być bardziej stanowcza, męska i minimalistyczna. Stąd pomysł na czarną ścianę wydawał się być idealny. Zresztą nadal tak uważam. Problem jedynie w tym że ściana okropnie się brudzi. Wystarczy dotknąć jej i już zostają na niej smugi. Nie wiem czy to problem farby, czy my malując zrobiliśmy coś źle ale ściana zdecydowanie jest niewypałem.
#5 klamki do drzwi
Jeszcze 3 lata temu istniał dla mnie wyłącznie styl nowoczesny i nie chciałam słyszeć o żadnym innym. Obłe kształty klamek kojarzyły mi się ze stylem klasycznym więc zupełnie nie brałam ich pod uwagę. Przemawiały do mnie jedynie proste, geometryczne kształty. Stąd nasze klamki są kanciaste.
Nie zrozumcie mnie źle, one nadal mi się podobają ale są strasznie niebezpieczne… Wystarczy chwila nieuwagi, pozostanie na linii otwierania drzwi 5s za długo i już leje się krew. O ile jeszcze jestem w stanie przeżyć co jakiś czas jakąś szramę tu i tam na własnych rękach o tyle szkoda mi naszych gości i ewentualnych przyszłych dzieci. Kiedy one pojawią się w naszym domu, klamki na pewno będą musiały zniknąć.
#4 listwy podłogowe w kolorze paneli
To wprawdzie jeden z mniejszych błędów i stosunkowo łatwy do naprawienia ale mimo wszystko na tyle istotny aby znaleźć się na tej liście. Na piętrze zdecydowaliśmy się na jednolitą podłogę we wszystkich pokojach z paneli laminowanych. Panele kupiliśmy w Leroy Merlin. Nie mają najwyższej klasy ścieralności, nie są chyba odporne na wodę, ale nie były zbyt drogie i dobrze się użytkują do dziś. Generalnie jestem z nich bardzo zadowolona.
Nie wiem tylko co mnie podkusiło aby wybrać do nich listwy w identycznym kolorze… Dziś oczywiście wybrałabym białe.
#3 zbyt małe umywalki
Do tej pory zrobiliśmy jedynie toaletę i mniejszą łazienkę na piętrze. Oba pomieszczenia są niewielkie i baliśmy się że duże umywalki zagracą przestrzeń. Zbyt mała umywalka okazała się jednak równie chybionym pomysłem. Obie umywalki są po prostu zdecydowanie za małe i przy myciu rąk zawsze chlapie się na podłogę, co doprowadza mnie do szału.
W dużej łazience na pewno kupię większą umywalkę!
#2 kolor drzwi
Teraz na pewno myślicie już, że nienawidzę swoich drzwi a tak wcale nie jest. Czasem jednak przytłoczeni nadmiarem decyzji i pośpiechem podejmujemy niewytłumaczalne decyzje. Oprócz stylu nowoczesnego, kolejnym punktem który wyznaczał stylistykę naszego domu to biało-czarna kolorystyka. Skoro ściany były w większości pomieszczeń białe to drzwi miały być czarne na zasadzie kontrastu. Oczywiście firma z której zamawialiśmy drzwi czarnych nie miała, ale zaproponowano nam „prawie czarny” kolor – wenge.
Teraz już wiem, że wenge to naprawdę nie „prawie czarny” jak również to, że po prostu nie lubię tego koloru. Pamiętacie historię naszej szafy w sypialni?
Dziś gdybym miała wybierać ponownie drzwi do naszego domu to oczywiście wybrałabym białe z obłymi klamkami (uwaga spoiler: takie jak wybrali moi rodzice do nowego mieszkania, o czym już wkrótce na blogu).
#1 kafelki na parterze domu
Na dole mamy ogrzewanie podłogowe. Gdy kupowaliśmy dom 3 lata temu paneli czy drewnianych podłóg na ogrzewanie podłogowe praktycznie nie było, a jak już takie gdzieś widziałam to ich cena porażała śmiertelnie albo kolor nam nie odpowiadał.
Zdecydowaliśmy się na „jedyne słuszne” rozwiązanie – kafelki. W dodatku decyzję o wyborze modelu podejmowaliśmy w jeden wieczór, ponieważ kafelkarz skończył robić łazienkę tydzień wcześniej niż przewidywał i stwierdził że jak na następny dzień nie będziemy mieć kafelek na dół, to on się zawija na następną fuchę. Pojechaliśmy zatem do jednego sklepu i przy sztucznym świetle wybraliśmy kafelki szare, matowe… Kiedy w końcu kafelkarz skończył je kłaść okazało się że wcale nie są aż tak matowe jak mi się wydawało, fuga 0,5mm nie wyszła (bo kafelki złe) i jeszcze w dodatku są straszne w utrzymaniu czystości. Do dziś mam gdzieniegdzie plamy z czasów kładzenia kafelek, których za nic na świecie nie da się niczym domyć…
O ile jeszcze z drzwiami myślę że jakoś jestem w stanie przeżyć 10-15 lat, o tyle czas kafelek na dole jest zdecydowanie policzony. Nie wiem jeszcze kiedy nie wiem za ile i jak, ale na pewno je kiedyś zbiję!